Niedługo potem wszyscy zjawili się na dużą ujeżdżalnię. Panie kazały kolejno galopować po drążkach, kłusować w półsiadzie, a następnie kłusować na oklep, po zdjęciu siodeł. Nikt nie wiedział, co będzie na zawodach.Po dwóch godzinach wszyscy ruszyli w teren; okazało się, że tam będą zawody. Wielki plac był ogrodzony drzewami i słupkami. Porozstawiane były pachołki do slalomu, tabliczki z poleceniami typu: galop w półsiadzie, prawidłowo: 10 punktów, itp. Ustawiono konie przy słupkach. Jeźdźcy mieli chwilę na rozluźnienie, pogadanie sobie... Liz podeszła do Erika:
-Denerwujesz się?
-Nie... Powodzenia.
-Tobie też. - odpowiedziała, gdy rozległ się dźwięk gwizdka oznajmującego o przygotowaniu do startu. Każdy wsiadł na konia. Pani Lilianna komenderowała.
-Do kłusu... Gotowi... Start! - i pierwsza ruszyła Lenore na Marice. Pozostali jeszcze przechodzili ze stępa do kłusa. Lenore minęła tabliczkę "Pierwszy slalom w kłusie, prawidłowo: 20 punktów". Szło jej całkiem nieźle. Regulamin zawodów pozwalał na przyspieszenie galopem, lecz nie w momencie pokonywania przeszkody czy polecenia. Lizabette dogoniła jakoś Lenore i wyprzedziła ją, gdyż jej Kwadra kłusowała szybciej od Mariki. Za nimi byli Erik, Tanya, Keisha i Alyssa ostatnia.
W pewnym momencie Lenore, widząc wyprzedzającą ją Tanyę, wyciągnęła rekę w jej kierunku. Lizabette wtedy odwróciła się w jej kierunku, szeptając do niej "Uważaj, czary!". Niestety tamta nie zareagowała w porę i spadła z Sennika, który zatrzymał się. Tanya prędko zeszła z toru.
-Oł shit! Kurcze balans, masakra, kjurdę. - strzelała neologizmami sama do siebie. Jej różowe bryczesy były całe w błocie. Dobiegła do Sennika i ponownie go dosiadła, będąc ostatnia. Keisha była już trzecia, Erik czwarty, a Alyssa przedostatnia. Nagle Lenore wyprzedziła Lizabette i przeszła do galopu w półsiadzie, mijając taką tabliczkę. Lizabette wiedziała, że nie można używać czarów, ale nie mogła nic więcej zrobić. Lenore chciała tym razem zrzucić wszystkich z grzbietów. Lizabette nie mogła do tego dopuścić. Zaczarowała Marikę, która przeszła do kłusa, mimo że nie skończyła jeszcze wykonywać polecenia z tabliczki. Tym samym Lenore straciła dwadzieścia punktów. Czyli miała zero. Za spadnięcie z konia również się odejmuje punkty. Wykonywali polecenia. Na ostatniej prostej, gdzie już był tylko wyścig, rozpoczęła się zaciekła walka. Wszystkie konie skupiły się w jeden rząd, jedną grupę. Lizabette była w samym środku, nieco z tyłu. Nie mogła za nic wybić się do przodu. Pomyślała, że to Lenore wygra - była na samym czele. Zostało już tyko 13 metrów do końca. Przegrałam. Będę ostatnia.
Nagle zobaczyła znów małą Alyssę. A przecież "duża" Alyssa biegła obok. Nie rozumiała nic. Mała istotka zbliżyła się do uszu Kwadry i szepnęła:
- Kwadruniu... W tamtym roku byłaś ostatnia. Chcesz by tak było w tym roku? Proszę. Przyspiesz, wybij się. To już końcówka. Liczą się tylko sekundy. - wytłumaczyła zwierzęciu, a następnie zniknęła. Kwadra przyspieszyła. Ominęła resztę z drugiej strony i cwałowała. Lizabette wiedziała, że to sprawka Alyssy, tej małej, ale bała się tego cwału. Jednak przeszła do półsiadu i zgrabnie przekroczyła metę jako pierwsza. Gdy wszyscy się zatrzymali, byli pod wrażeniem, ale nie Lenore.
- Gratulacje, Lizabette! Kwadra pokazała taką werwę, jakiej nie miała od lat. To wszystko dzięki tobie. - Lizabette otrzymała medal, za co wdzięcznie podziękowała. - Otóż ... Hm, tu chyba będzie remis. Zobaczmy na fotokomórce, hm, mamy ją od dopiero dwóch lat. O. Jednak remisu nie ma. Trzecie miejsce zajmuje Lenore, a Erik wygrywa dosłownie o czubek nosa. Pozostałe miejsca to: czwarte dla Alyssy, piąte dla Tanyi i szóste dla Keishy. I jak podobało wam się? - mówiła pani Roxanne.
- Oczywiście, to była dosłownie rewelacja, te zawody. - powiedziała Keisha. - Może szkoda, że byłam ostatnia, ale i tak się cieszę że mogłam wziąć udział w czymś takim.
- Ja to jestem wniebowzięta. Uczciwa walka popłaca. - w tym momencie odwróciła się do Lenore.
- Świetnie. No to chodźcie wszyscy do boksów, wyczyśćcie konie i wypuśćcie na pastwisko. Potem będzie obiad.
-Denerwujesz się?
-Nie... Powodzenia.
-Tobie też. - odpowiedziała, gdy rozległ się dźwięk gwizdka oznajmującego o przygotowaniu do startu. Każdy wsiadł na konia. Pani Lilianna komenderowała.
-Do kłusu... Gotowi... Start! - i pierwsza ruszyła Lenore na Marice. Pozostali jeszcze przechodzili ze stępa do kłusa. Lenore minęła tabliczkę "Pierwszy slalom w kłusie, prawidłowo: 20 punktów". Szło jej całkiem nieźle. Regulamin zawodów pozwalał na przyspieszenie galopem, lecz nie w momencie pokonywania przeszkody czy polecenia. Lizabette dogoniła jakoś Lenore i wyprzedziła ją, gdyż jej Kwadra kłusowała szybciej od Mariki. Za nimi byli Erik, Tanya, Keisha i Alyssa ostatnia.
W pewnym momencie Lenore, widząc wyprzedzającą ją Tanyę, wyciągnęła rekę w jej kierunku. Lizabette wtedy odwróciła się w jej kierunku, szeptając do niej "Uważaj, czary!". Niestety tamta nie zareagowała w porę i spadła z Sennika, który zatrzymał się. Tanya prędko zeszła z toru.
-Oł shit! Kurcze balans, masakra, kjurdę. - strzelała neologizmami sama do siebie. Jej różowe bryczesy były całe w błocie. Dobiegła do Sennika i ponownie go dosiadła, będąc ostatnia. Keisha była już trzecia, Erik czwarty, a Alyssa przedostatnia. Nagle Lenore wyprzedziła Lizabette i przeszła do galopu w półsiadzie, mijając taką tabliczkę. Lizabette wiedziała, że nie można używać czarów, ale nie mogła nic więcej zrobić. Lenore chciała tym razem zrzucić wszystkich z grzbietów. Lizabette nie mogła do tego dopuścić. Zaczarowała Marikę, która przeszła do kłusa, mimo że nie skończyła jeszcze wykonywać polecenia z tabliczki. Tym samym Lenore straciła dwadzieścia punktów. Czyli miała zero. Za spadnięcie z konia również się odejmuje punkty. Wykonywali polecenia. Na ostatniej prostej, gdzie już był tylko wyścig, rozpoczęła się zaciekła walka. Wszystkie konie skupiły się w jeden rząd, jedną grupę. Lizabette była w samym środku, nieco z tyłu. Nie mogła za nic wybić się do przodu. Pomyślała, że to Lenore wygra - była na samym czele. Zostało już tyko 13 metrów do końca. Przegrałam. Będę ostatnia.
Nagle zobaczyła znów małą Alyssę. A przecież "duża" Alyssa biegła obok. Nie rozumiała nic. Mała istotka zbliżyła się do uszu Kwadry i szepnęła:
- Kwadruniu... W tamtym roku byłaś ostatnia. Chcesz by tak było w tym roku? Proszę. Przyspiesz, wybij się. To już końcówka. Liczą się tylko sekundy. - wytłumaczyła zwierzęciu, a następnie zniknęła. Kwadra przyspieszyła. Ominęła resztę z drugiej strony i cwałowała. Lizabette wiedziała, że to sprawka Alyssy, tej małej, ale bała się tego cwału. Jednak przeszła do półsiadu i zgrabnie przekroczyła metę jako pierwsza. Gdy wszyscy się zatrzymali, byli pod wrażeniem, ale nie Lenore.
- Gratulacje, Lizabette! Kwadra pokazała taką werwę, jakiej nie miała od lat. To wszystko dzięki tobie. - Lizabette otrzymała medal, za co wdzięcznie podziękowała. - Otóż ... Hm, tu chyba będzie remis. Zobaczmy na fotokomórce, hm, mamy ją od dopiero dwóch lat. O. Jednak remisu nie ma. Trzecie miejsce zajmuje Lenore, a Erik wygrywa dosłownie o czubek nosa. Pozostałe miejsca to: czwarte dla Alyssy, piąte dla Tanyi i szóste dla Keishy. I jak podobało wam się? - mówiła pani Roxanne.
- Oczywiście, to była dosłownie rewelacja, te zawody. - powiedziała Keisha. - Może szkoda, że byłam ostatnia, ale i tak się cieszę że mogłam wziąć udział w czymś takim.
- Ja to jestem wniebowzięta. Uczciwa walka popłaca. - w tym momencie odwróciła się do Lenore.
- Świetnie. No to chodźcie wszyscy do boksów, wyczyśćcie konie i wypuśćcie na pastwisko. Potem będzie obiad.
***
Gdy już było po obiedzie, nastolatkowie wyszli na podwórko, by pograć w siatkówkę. Tu jednocześnie były też zwierzenia. Okazało się, że każdy ma tu moc. Ta siatkówka była niezwykła - piłkę kierowano czarami. Nikt z dorosłych się nie patrzył, więc było bezpiecznie. Grali kilka setów po 30 punktów. W koncu zaczęło się ściemniać. Poszli na kolację. Gdy już nadszedł czas na mycie się, panie oznajmiły, że dziś gaszą światła po pierwszej. Był więc czas na "cichą zabawę".
Niestety nie dla Lenore i Lizabette. Panie również dodały, że dzisiaj wszyscy przenoszą rzeczy do dużej sypialni dla wszystkich. No cóż, trzeba było się słuchać. Jacyś goście przyjeżdżają i chcieli pokoje dwuosobowe. Było już naprawdę późno, wszyscy w piżamach. Bawili się magią. Każdy był czymś zajęty. oprócz dwóch dziewczyn...
- Ty szmato! Oszukiwałaś! - Lenore popchnęła Liz na ścianę.
-Nie, nic podobnego! Nic nie oszukiwałam. To ty byłas winna wszystkim porażkom!
- Kurde, jak jeszcze raz coś takiego o mnie powiesz, to wylecisz przez okno! - To już nie były żarty. Erik usłyszał wszystko i chciał je rozdzielić z kłótni. Reszta sie przyglądała.
- Dziewczyny, dosyć. To nie czas na docinki i groźby. Jest późno, zaraz nas usłyszą.
- Oj, Erik, przestań... My tylko tak chwileczkę. No okej, upiekło ci się - zwróciła się do Lizabette, zalotnie mrugnęła do Erika i usiadła na swoim łóżku. W pokoju był balkon. Lizabette tam wyszła, a z jej palców tryskały iskry. To nie oznaczało nic dobrego. Była zbulwersowana. Balkon był wysoko, gdyby się jeszcze zwaliła...
- Lizabette! - dobiegl do niej i Keisha szybko zamnkęła drzwi.
- Scena balkonowa - zachichotała. - No, czy nasz Romeo wreszcie pocałuje Julię?
- Zamknij się idiotko. - powiedziała Lenore.
Na balkonie byli tylko oni we dwoje. Dziewczyny przyglądały się zza szyby, z pewnej odległości. Oni nic o tym nie wiedzieli.
- Lizabette, proszę...
- Zamknij się. G*wno wiesz o życiu! Wcinasz się między nas, mogła wreszcie mnie spróbować zniszczyć, a wtedy reszta wiedziałaby, że byłam bohaterką jakiejś tragedii! - była wściekła, na wszystkich, wszystko miala gdzieś, nie cieszyła ją już wygrana. Lenore postawiła na swoim. Że ją zniszczy. Czuła napływ obcej magii, najprawdopodobniej Lenore. Chciała zginąć tu. Z wysokości. I nie rozsunąć skrzydeł. Miała dość. Łzy jej zaczeły kapać. Nadal krzyczała.
- Upokój się... - i pocałował ją w usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz