13

Weszli do kuchni. Wszyscy już siedzieli.
- O, już jesteście. Świetnie. Erik, to ty siadaj, a ty Lizabette weź talerz i też usiądź z nami. - powiedziała pani Lilianna.
Lizabette podeszła do kredensu i znów zobaczyła coś dziwnego. Otóż na talerzu stała jakby malutka .. Alyssa?! Krzyknęła.
- Co się stało, Liz?
- Aa.. nic, nic.. Przepraszam. - Odsunęła dziwną istotę, wzięła naczynie i usiadła. Zabrali się do jedzenia.
***
Po śniadaniu i posprzątaniu pani Roxanne wstała i ogłosiła:
- Zaczynamy przygotowania do zawodów. Teraz macie czas, by wziąć potrzebne wam rzeczy z pokojów i iść do stajni. Tam wam wszystko rozdamy. Oczywiście nie ma zamiany koni. Przemyślałyśmy tą listę, nie ma sensu się zamieniać. Do zobaczenia w stajni.
Lizabette podeszła jeszcze raz do kredensu, lecz małej Alyssy tam nie było. To było naprawdę dziwne... - pomyślała. Podbiegła do Alyssy, już miała coś powiedziec, ale zrezygnowała.
Zeszła do stajni. Miała wszystko przygotowane, nie musiała iść do pokoju. Stała chwilę przy drzwiach, aż zjawiły się panie. Powiedziały jej co ma robić, dały potrzebne rzeczy i dziewczyna weszła do boksu Kwadry. Była już wyczyszczona, ale musiała zrobić to jeszcze raz. Zajęła się koniem.
- Ta da ! Patrzcie ludziska jakie mam słitaśne wstążeczki!! - To była Tanya, naturalnie.
- Tanya, czy ty dobrze się czujesz? Różowe wstążki dla Sennika? Przecież to ogier... - wtrąciła się Keisha.
- Oj weź, jeny robisz tragedię z moich wstążek, zazdrościsz i tyle, lol ziomówa!
- Ogarnij się pokemonie. - Gdy jeszcze chwilę trwała debata na temat różowych wstążek, Lizabette właśnie plotła warkocz na ogonie Kwadry. Gdy skończyła, związała go śliczną kokardą. Pozostała jeszcze grzywa. Miała mnóstwo małych gumek, zbierała je od kilku tygodni specjalnie na obóz. Klacz wyglądała nieziemsko. Pozostało jeszcze ją osiodłać i okiełznać. Wyszła na chwilkę powiedzieć dla pań, że już prawie skończyła. Pani Lilianna poszła do boksu Kwadry zobaczyć konia i ocenić wygląd.
-No, no, dobra robota, Lizabette! Idź po siodło i ogłowie, jak już to wszystko jej założysz, to wyjdź z nią na plac obok stajni. Ja do ciebie przyjdę i wejdziemy na ujeżdżalnię.
Lizabette posłuchała i gdy skończyła, wyszła z boksu, prowadząc Kwadrę. Nie obyło się bez kilku zachwytów dziewczyn.
- Jejku! Ale ona piękna!! - zachwyciła się Alyssa.
- No! O jeny, żeby tylko mój Senniczek ładnie wyglądał... - dodała Tanya.
***
Lizabette wsiadła na konia i wykonywała polecenia pani Lilianny.
- Dobrze, rozstępuj ją, zrób dwadzieścia okrążeń i ruszaj kłusem ćwiczebnym. Ja pójdę na chwilę do stajni. - Gdy już stanęła na progu, musiała się odsunąć, gdyż Lenore prowadziła Marikę. - O, Lenore, idź ostrożnie na ujeżdżalnię, a potem rozstępuj ją na 20 okrążeń i ruszaj kłusem ćwiczebnym. Za Kwadrą. - Lenore przytaknęła. Pani Lilianna zaczęła rozmawiać z panią Roxanne, więc odeszła.
- Elo Lizabette... Dajesz! Dajesz, szybciej, no nie wlecz się! Ale masz ślimaka...
- Odwal się idiotko. Wiesz czemu dali ci Marikę? Bo ona jest dobrym koniem, a ty słabym jeźdźcem. - Zakłusowała.
- Uważaj na drzewo, haha - Lenore cały czas dogryzała. Wsiadła na konia i ruszyła stępem, trzymając się bliżej ogrodzenia.
- Ogarnij się, widzę co mam przed oczami. Lepiej się zamknij, bo straszysz konie.
- Tak, na pewno się zamknę, uważaj ty lepiej! Kurde, serio, jak będziesz oszukiwać na zawodach, to masz w ryj ode mnie. Ja to sobie mogę... Wiesz, magia wszystko zrobi.
- Nie mów, że będziesz czarować konie, żeby były gorsze od Mariki! Ty naprawdę masz coś z umysłem. Możesz zrobić krzywdę nie tylko nam, ale też zwierzętom.
- No to patrz. - Machnęła dłonią, z której wysypały się iskry. Liz wiedziała, że lecą w jej kierunku. Zagalopowała, dzięki czemu iskry uderzyły w drzewo, nie w nią. Wiedziała, że łamie zasady, powinna się słuchać pani. Nie mówiła nic o galopie. Ale jeśli Lenore zaczyna czarować, to nie ma żartów.
- Przestań! Zrobisz nam krzywdę!
- No to dobrze, nie wystartujecie! - Dalej czarowała. Tym razem iskry uderzyły w Liz. Zsunęła się z siodła. Kwadra dalej galopowała.
- Kwadra, stój! Stop, Kwadra!! Prrr.... - nie miała już pomysłu jak ją zatrzymać. Musiała ją dogonić. Udało się, zatrzymała ją i wsiadła spowrotem.
- No i co, łyso tobie? Ja już jadę kłusem, nie chce mi się stępa.
- Niee! Ona sobie narobi kontuzji, nie możesz!
- Ruszam, nie będziesz mi rozkazywać. - W ułamku sekundy Liz odebrała te informacje i szybko zareagowała. Wiedziała, że to może się źle skończyć dla Mariki. Za pomocą wszystkich sił podniosła magią Lenore z siodła, zanim zakłusowała, zatrzymała konia i Lenore posadziła ... na drzewie.
- Ty idiotko! Jesteś głupia...! Jak mogłaś, wal się! - Lenore była tak wzburzona, że nie dała rady zejść.
- Masz za swoje. Konia trzeba szanować.

1 komentarz:

  1. Wiesz, że każdy rozdział mi się podoba :)
    Jednak ten rozdział jest genialny, wspaniały, boski, zabawny, pomysłowy, wciągający, zaskakujący... Szkoda tylko, że krótki :(
    Buziaki,
    Klapo
    PS. W temacie "Przedstaw się" nie napisałaś jak masz na imię. Może napisałabyś nam, bo nie przepadam za zwracaniem się do użytkowniczek po nicku :)

    OdpowiedzUsuń