Po kolacji dziewczyny powiedziały, że idą wyczyścić konie w stajni, bo to było w ich rozpisce. Erik miał dać koniom paszy, ale nie chciało mu się. Tanya zrozumiała, że pewnie wolałby iść z Liz nad rzekę. Zaoferowała się i oświadczyła, że zrobi to za niego. To samo do Lizabette - chciała, żeby dziewczyna poszła z Erikiem. - Hej, Erik! Ja zrobię to za ciebie! Tak wyjątkowo, lubię dawać koniom paszy. Zaraz przyjdę dziewczyny! - Pobiegła na górę do Liz. - Hej, Lizabette! Mogę za ciebie wyczyścić Lilię i Marikę! Tak wyjątkowo, lubię czyścić konie. To ja lecę, paa ! - Tak szybko wybiegła, że Liz nie zdążyła odpowiedzieć.
Dzięki... Ale coś mi się wydaje, że coś kombinujesz..
Po chwili wyszła, uznając że nie ma nic do roboty w pustym pokoju. Gdy tylko znalazła się na zewnątrz, usłyszała Erika.
-Liz!! Poczekaj. - Podbiegł do niej. - Idziesz do stajni?
-Tanya powiedziała, że za mnie wykona robotę. A co, ty nie idziesz?
-Mi też tak powiedziała. Ale to chyba dobrze, nie? Pójdziesz ze mną nad rzekę?
-Hmm... Okej, w sumie czemu nie.
Szli ścieżką i po paru minutach byli na miejscu. Nawet przystojny jest... -pomyślała. Usiedli na piasku.
- Od kiedy jeździsz konno?- zapytał.
- Od jakichś siedmiu, ośmiu lat. Jak miałam 8 lat, to mniej więcej wtedy nauczyłam się jeździć jako tako. Ale pierwszej lekcji nie pamiętam. A ty?
- Ja trochę wcześniej... Chyba jak miałem 6 lat, to zacząłem. Ale tak powoli... Jeździłem stępem na lonży.. Potem kłusem próbowałem, ale miałem niezłego stracha. Jak miałem osiem lat, to spróbowałem galopu.... Spadlem i złamałem rękę. Nie jeździłem potem jakieś 3 lata, bo się bałem.- Przysunał się bliżej, że stykali się ramionami. - Co powiesz na jutrzejszy wypad do centrum miasteczka na lody?
- Fajnie by było. Ale tylko my, czy kogoś bierzemy?
- Jeśli chcesz, możemy wziąć Tanyę.
Rozmawiali potem jeszcze o koniach ze stadniny, o jeździe... Liz miała wrażenie, że jest pod wpływem magii, ale to chyba tak tylko z szoku po wszystkim dzisiaj. Była dosyć silną osobą, po zobaczeniu magii w praktyce uwierzyła całkowicie i już nie zaprzątała sobie głowy tym. Wolała się skupić na obozie, na lekcjach i na Eriku... Bo cóż, chłopak ewidentnie ją podrywał i ona sama coś do niego czuje...
-Hm... Ty serio jesteś czarodziejem?- zmieniła temat.
-Tak... Ale skąd ty o tym wiesz? Ktoś ci powiedział? Nie mogłaś się chyba sama domyślić... Nie masz umiejętności czytania osobowości.
-Eee... - Zamiast skupić się na odpowiedzi, zaczęła myśleć o tej tajemniczej umiejętności. - Co mówiłeś?
- Skąd wiesz, że jestem czarodziejem?
-Hm... Tanya mi powiedziała... Ale wiem, że ja nią też jestem i Lenore też. Grono połówek... Tylko jednego nie rozumiem...
-Czego?
- Dzień przed obozem śniło mi się coś dziwnego... Szłam przez las, w nocy. Nagle ktoś chwycił mnie i porwał do jakiejś rudery.... Było tam pełno piór na posadzce. Drzwi znikły i... ten ktoś zaczął mnie ganiać i.. i zdarł ze mnie bluzkę... i mówił że ich nie mam...- była bliska płaczu, ten sen był dla niej wstrząsający.- I... i to było straszne...- zaczęła szlochać.
-Uspokuj się... To był tylko sen...
To nie był sen, to była Twoja przyszłość, Lizabette. Niedługo ją poznasz...
Dzięki... Ale coś mi się wydaje, że coś kombinujesz..
Po chwili wyszła, uznając że nie ma nic do roboty w pustym pokoju. Gdy tylko znalazła się na zewnątrz, usłyszała Erika.
-Liz!! Poczekaj. - Podbiegł do niej. - Idziesz do stajni?
-Tanya powiedziała, że za mnie wykona robotę. A co, ty nie idziesz?
-Mi też tak powiedziała. Ale to chyba dobrze, nie? Pójdziesz ze mną nad rzekę?
-Hmm... Okej, w sumie czemu nie.
Szli ścieżką i po paru minutach byli na miejscu. Nawet przystojny jest... -pomyślała. Usiedli na piasku.
- Od kiedy jeździsz konno?- zapytał.
- Od jakichś siedmiu, ośmiu lat. Jak miałam 8 lat, to mniej więcej wtedy nauczyłam się jeździć jako tako. Ale pierwszej lekcji nie pamiętam. A ty?
- Ja trochę wcześniej... Chyba jak miałem 6 lat, to zacząłem. Ale tak powoli... Jeździłem stępem na lonży.. Potem kłusem próbowałem, ale miałem niezłego stracha. Jak miałem osiem lat, to spróbowałem galopu.... Spadlem i złamałem rękę. Nie jeździłem potem jakieś 3 lata, bo się bałem.- Przysunał się bliżej, że stykali się ramionami. - Co powiesz na jutrzejszy wypad do centrum miasteczka na lody?
- Fajnie by było. Ale tylko my, czy kogoś bierzemy?
- Jeśli chcesz, możemy wziąć Tanyę.
Rozmawiali potem jeszcze o koniach ze stadniny, o jeździe... Liz miała wrażenie, że jest pod wpływem magii, ale to chyba tak tylko z szoku po wszystkim dzisiaj. Była dosyć silną osobą, po zobaczeniu magii w praktyce uwierzyła całkowicie i już nie zaprzątała sobie głowy tym. Wolała się skupić na obozie, na lekcjach i na Eriku... Bo cóż, chłopak ewidentnie ją podrywał i ona sama coś do niego czuje...
-Hm... Ty serio jesteś czarodziejem?- zmieniła temat.
-Tak... Ale skąd ty o tym wiesz? Ktoś ci powiedział? Nie mogłaś się chyba sama domyślić... Nie masz umiejętności czytania osobowości.
-Eee... - Zamiast skupić się na odpowiedzi, zaczęła myśleć o tej tajemniczej umiejętności. - Co mówiłeś?
- Skąd wiesz, że jestem czarodziejem?
-Hm... Tanya mi powiedziała... Ale wiem, że ja nią też jestem i Lenore też. Grono połówek... Tylko jednego nie rozumiem...
-Czego?
- Dzień przed obozem śniło mi się coś dziwnego... Szłam przez las, w nocy. Nagle ktoś chwycił mnie i porwał do jakiejś rudery.... Było tam pełno piór na posadzce. Drzwi znikły i... ten ktoś zaczął mnie ganiać i.. i zdarł ze mnie bluzkę... i mówił że ich nie mam...- była bliska płaczu, ten sen był dla niej wstrząsający.- I... i to było straszne...- zaczęła szlochać.
-Uspokuj się... To był tylko sen...
To nie był sen, to była Twoja przyszłość, Lizabette. Niedługo ją poznasz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz