7

-Okej kochani... Dzisiaj spróbujecie jechać w galopie w półsiadzie. Jest to trudne, ale niedługo będzie wam potrzebne do nauki skoków. Czy ktoś się boi? Jeśli tak, to nie musi wykonywać ćwiczenia.
-Ja... Trochę...- odezwała się Lizabette. Wprawdzie miała za sobą galop na oklep... Jechała zadowolona tak przed chwilą i niczego się nie bała. Teraz wolała już zobaczyć ducha niż tak pojechać.
-No co ty!- wtrącił się Erik- Przed chwilą jechałaś galopem, i to na oklep, a teraz boisz się czegoś tak prostego?!
-Jechałaś galopem na oklep?- zapytała instruktorka.
-Tak... Ale nie sama... Ze mną jechał Erik.
-Gratuluję odwagi, gdyż galop na oklep jest trudny i większość boi się go spróbować, jeśli jest to pierwszy raz. Skoro utrzymałaś się na Lilii, a wiesz, jest trochę narwana, to na sto procent uda ci się to bez większego wysiłku. Chodź, ty jedna będziesz siedzieć i patrzeć?- namawiała.
-Dobrze...
Lenore, dwie dziewczyny o imieniu Keisha i Alyssa (mówiły tak do siebie, chyba przyjaciółki), Erik i Liz osiodłali konie, a następnie udali się na czworobok. Gdy pani przyszła, wsiedli i rozstępowali konie (mimo ze Lilia już była rozstępowana), zakłusowali....
I po kolei, półsiad, kilka wolt, ćwiczenie do skoków (po drągach), jazda bez strzemion, galop... I wreszcie nadszedł czas na półsiad w galopie... Wszyscy spróbowali, ale nie umieli się utrzymać. Usiedli... Jeszcze raz. Męczyli się do skutku... I udało się!! Zrobili kilka kółek, przeszli do szybkiego kłusa... I zwalniali aż do stępa. Pani poszła na chwilę do stajni. Zapanowało zdenerwowanie- może będą jechać w terenie?
    Po jakichś dziesięciu minutach przyjechała pani i otworzyła bramkę (siedząc na koniu, Lizabette zawsze to fascynowało, to trudne).
-Dobrze, wyjeżdżamy, pierwsza jedzie Lilia z Lizabette, druga Kwadra z Alyssą, trzeci Sennik z Erikiem, Marika z Lenore, Gracja z Keishą. Ostatnia zaraz dojedzie pani Lilianna, poczekajcie tutaj. Poprawcie strzemiona, toczki... Będziemy jeździć jakąś godzinę.
Minęło kilka minut i pojawiła się pani Lilianna. Lilia to jej koń, można się domyślić.
-Możemy ruszać.
Wyjechali z bramy, skierowali się do lasu. Gdy odłączyli się od ścieżki, zakłusowali i po 10 minutach ruszyli galopem. Niedaleko była przeszkoda. Leżało tam drzewo, małe, ale pani nie chciała, by niedoświadczeni skakali.
-Wyprzedźcie mnie z panią Lilianną, zatrzymajcie się na polance obok tego pnia. Zobaczcie jak się skacze i zapamiętajcie moje ruchy. Będzie wam potem łatwiej się nauczyć. Najpierw robi się półsiad i nogi przesuwa się do popręgu... Zresztą sami zobaczcie. Zwolniła do kłusa, a Lizabette miała za zadanie w galopie sprowadzić konie na polanę. Na szczęście posłuchały się. Przeszła do kłusa, gdy była blisko, zwolniła i zatrzymała się, z nią reszta. Zsiedli i przyglądali się.
Pani Marlena zagalopowała. Następnie przyspieszyła, zbliżając się do przeszkody i... przeskoczyła ją! Wszyscy oprócz pani Lilianny byli zachwyceni tym skokiem. Niesamowite są skoki, dla większości jeźdźców są najbardziej podniecające z całej jazdy konnej.
-Roxanna, Lenore powiedziała, że umie skakać i chciałaby spróbować.
-Oj nie wiem... Może lepiej nie teraz, Lenore. Na ujeżdżalni pokażesz. Boję się,że zachaczysz o pień, a w najgorszym przypadku wtedy nie uda ci się wykonać skoku i koń cię przygniecie.
-Już wpół do dziewiętnastej.. Jeśli teraz ruszymy, będziemy punktualnie na kolację- zauważyła Alyssa i pokazała zegarek na ręce.
-Więc wracajmy. Po kolacji będziecie mogli jeszcze wybrać się nad jezioro, ale weźcie komórki i idą tam co najmniej dwie osoby. Wsiadamy. Teraz jedziemy w odwrotnej kolejności.
    Pół godziny potem wjeżdżali już przez bramę do stadniny. Rozsiodłali szybko konie, zdjęli ogłowia i wprowadzili je do boksów. Pobiegli umyć ręce i poszli na kolację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz